Wiadomości lokalne 31 marca 1999r
Sympatycy zabytkowego parowozu stanęli przeciwko
Ciuchcia zostaje!
- Ciuchcia zostaje! Nie zabiorą naszego cudeńka - cieszyli się mieszkańcy Jędrzejowa i władze województwa świętokrzyskiego, gdy wczoraj po blisko dwugodzinnej burzliwej dyskusji zastępca dyrektora Kolei Dojazdowych PKP w Warszawie Adam Gerstmann cofnął decyzję odesłania zabytkowego parowozu do Środy Wielkopolskiej. Początek spotkania nie wróżył nic dobrego. Dyrektor Gerstmann, by rozładować sytuację i wyjaśnić, że jego racje są słuszne próbował opowiedzieć zebranym... bajkę o Koziołku Matołku. Tymczasem uczestnicy domagali się konkretów.
- Gdy zostawimy parowóz w Jędrzejowie, nie będzie on w pełni wykorzystany. Dlatego zdecydowaliśmy, by go przesłać do $rody Wielkopolskiej. Zastąpi tam jedną z uszkodzonych maszyn. To słuszna decyzja. W ten sposób uratujemy jędrzejowski parowóz, w przeciwnym razie czarno widzę jego dalsze losy. Lepiej, by zabytek chodził niż stał w krzakach i rdzewiał - usiłował przekonać zebranych dyrektor Gerstmann.
Na to wojewódzki konserwator zabytków Anna Piasecka : wręczyła mu decyzję o pozostawieniu parowozu w Jędrzejowie. Dyrektor zapowiedział, że Warszawa będzie się od niej odwoływać. -Postąpimy tak, bo mamy na uwadze dobro ogółu - motywował.
- Parowozik jest wpisany w świętokrzyski rejestr zabytków. Nie można go więc ot tak sobie przenosić. Potrzebna jest moja zgoda. Tymczasem o całej sprawie dowiedziałam się dosłownie na godzinę przed planowanym transportem maszyny do Środy Wielkopolskiej. Na szczęście udało się to powstrzymać, l dalej trwam przy tym postanowieniu. Skoro w Środzie Wielkopolskiej popsuł się parowóz, to czemu nie można zastąpić go lokomotywą spalinową, tylko wyciąga się rękę po nasze? - pytała zdenerwowana pani konserwator. Na to pytanie dyrektor Gerstmann nie potrafił odpowiedzieć. Zgromadzeni na sali zaczęli bić brawa. Warszawa jednak zdania nie zamierzała zmienić. - Chylę czoła przed myślą techniczną, ale wstydzę się za decyzję, która zapadła i której nie
chcą zmienić. Na tej sali są ludzie, którym przede wszystkim dobro ciuchci leży na sercu. Ale wy ich ignorujecie. Czyżby dyrekcja warszawska lepiej znała nasze odczucia? Nie wyważajmy otwartych drzwi. Kolejka powinna zostać -zaapelował wicestarosta jędrzejowski Krzysztof Pisarek.
- Ziemia jędrzejowska może pochwalić się trzema perełkami: klasztorem Cystersów, muzeum zegarów i ciuchcią. Trzeba robić wszystko, by te klejnoty nadal błyszczały, a nie zabierać jeden z nich - wtórował mu burmistrz Jędrzejowa Henryk Michałkiewicz.
Dyrektor Gerstmann przyznał, że ma wyrzuty sumienia, iż wcześniej nie domagał się tego spotkania. Wyjaśnił, że to przeoczenie wynikło z nawału zajęć. By rozładować napiętą sytuację próbował opowiedzieć... bajkę o Koziołku Matołku. - Skąd drodzy państwo pochodzi Koziołek Matołek? - zapytał zgromadzonych. Odpowiedziała mu cisza. - Nie wiecie? -zdziwił się dyrektor Gerstmann. - Z Pacanowa - poinformował. - Co, próbuje się z nas matołków robić? Proszę skończyć mydlić nam oczy. Chcemy konkretów - słychać było na sali.
- Proszę nie mieć do mnie żalu. To decyzja dyrektora Aleksego Adamiaka. To on zarządził, by parowóz trafił do Środy Wielkopolskiej. Tam jest jedyny tego typu w Polsce skansen - usprawiedliwia) się dyrektor Gerstmann.
- Zadzwoniłem do Środy Wielkopolskiej. W informacji turystycznej nie wiedziano nic na temat skansenu. Kolejny telefon wykonałem do tamtejszego PTTK. Prezes opowiedział mi o różnych atrakcjach, ale ani słowem nie wspomniał o skansenie - zdziwił się kierownik Biura Obsługi Turystycznej w Kielcach Krzysztof Rzepecki.
To okazało się argumentem nie do podważenia. Po blisko dwugodzinnej, burzliwej dyskusji dyrektor Gerstmann zadecydował, że parowozik pozostanie w Jędrzejowie. Na dowód wręczył naczelnikowi Kolei Dojazdowej w Jędrzejowie Edwardowi Choroszyńskiemu polecenie zdjęcia pojazdu z platformy. Uczestnicy spotkania przyjęli decyzję gorącymi brawami. - Ciuchcia zostaje! Nie zabiorą naszego cudeńka - krzyczeli z radością w głosie. Magdalena PORWET