Na Umianowickiej stacji pojawiłem się na pięć minut przed ósmą zaopatrzywszy się uprzednio w lokalnym sklepiku w napoje chłodzące, czyniąc tym samym krok w kierunku wspierania polskiej przedsiębiorczości :) Pierwsze me kroki skierowały się na obchód stacji i mostów. W budynku stacyjnym znów poodrywane deski okienne i próby dostania się do środka, zresztą częściowo zakończone sukcesem jeśli chodzi o pomieszczenie kasy stacyjnej. Ławeczki w miarę nienaruszone, oderwany tylko fragment dachu paleniska, który i tak ma być w najbliższym czasie wymieniony. Na mostach przydało się wykoszenie trzcin, co zapobiegło rozprzestrzenieniu się ognia od wypalanych traw i przeniesieniu go na zabytkowe mosty co zdarzyło się kilkakrotnie w poprzednich latach powodując mniejsze bądź większe straty... Rosa powoli zaczęła wysychać w promieniach porannego słońca można było się zabierać do roboty. Na zdjęciu widać jaki kawał drogi teraz trzeba pokonać by dostać się na przodek :) (prześwit między krzakami)...